poniedziałek, 29 października 2012

FashionPhilosophy Fashion Week Poland


Kolejny Fashion Week już za nami. Niestety z powodu pracy mogłam się wyrwać do Łodzi tylko na jeden dzień :/ Może i dobrze, bo przez cały weekend pewnie umarłabym z nudów, z drugiej jednak strony ominęła mnie fajna impreza i wernisaż wystawy YOUNG FASHION PHOTOGRAPHERS NOW! Na szczęście zdjęcia wisiały już od czwartku i mogłam je zobaczyć na żywo. Już drugi pojawiły się tam prace Łukasza Dziewica (tym razem w duecie z ilustratorką Magdaleną Pankiewicz) które uświetniały moje makijaże ;)
Chciałabym napisać jakąś ciekawą, bystrą recenzję okraszoną setką profesjonalnych zdjęć a la instagram, ale niestety jeden dzień to za krótko żeby coś zobaczyć, a z lenistwa zrobiłam może 7 fot. Ciężko trzymać aparat, torbę, zakupy i piwo jednocześnie. 
Wczesnym popołudniem wytoczyliśmy się z wesołego pociągu na stacji Łódź Widzew. Zapoznaliśmy się dokładnie z łódzką architekturą stojąc w korkach (a podobno to Warszawa ma hmmm... "eklektyczny" charakter :P). Przypudrowaliśmy noski w sympatycznym hostelu Music (według którego cisza nocna jest kwestią dyskusyjną). Głodni i zmarźnięci udaliśmy się w poszukiwaniu szamy. Trafiło na kuchnię indyjską, za którą nie przepadam, bo jest pikantna. Zamówiłam łagodne curry, dostałam najostrzejszą papkę jaką jadłam w życiu. Z poparzoną gębą i pustym brzuchem czekałam na nowe danie. Było łagodne, ufff. Dziewic zjadł mi cały ryż. Czekam na ryż. Zapijam Margaritą truskawkową na spirytusie, która wypala mi resztkę kubków smakowych. Wychodzę wkurzona, kelner chyba płacze w łazience. O napiwku mógł zapomnieć.
Jesteśmy na Piotrkowskiej, świeci słońce i jest całkiem ciepło, więc wpadamy na genialny pomysł: idziemy na FW pieszo. Po 3 km. jesteśmy zmarznięci, zmęczeni, a stopy mnie bolą jak diabli. Buty na obcasie + droga z kostki + dziurawe chodniki = uczucie podobne do chodzenia po rozgrzanych kamieniach. Włos rozwiany, mejkap zrujnowany, ciuch wygnieciony, czyli stylóweczka jest.
Godz. 17:00 - dotarliśmy! Pociąg powrotny mam o 20:30, więc na FW spędzam tak raptem kilka godzin :/ Czyli bardzo krótko. Ledwo wystarczyło na zobaczenie wystawy, małe zakupy w showroomie, kilka piw, papierosów i plotek ze znajomymi. I narka! 
Sama impreza bez szału, ale sympatyczna. Ciuchy w showroomie nie powalały, było za to sporo fajnej biżuterii. Mi szczególnie spodobały się dodatki projektu Mai Rackiej (które zresztą wypożyczyła nam też do zdjęć). Przywiozłam sobie na pamiątkę kilka perełek:


Zapraszam do polubienia jej strony: http://www.facebook.com/MajaRacka?fref=ts

Kilka fotek z wystawy:





Autorzy zdjęć: Łukasz Dziewic i Magdalena Pankiewicz (której ptaszek usiadł na głowie :))

A na koniec głupawka na "ściance" :p


Łukasz "badass" :D


Dziuuuubki :*****

poniedziałek, 22 października 2012

Kilka zajawek, czyli jakie sesje będziemy niedługo podziwiać

W przeciągu kilku ostatnich dni miałam przyjemność zrobić aż dwie sesje z cudną modelką Nicole Gregorczuk :) I co tu dużo pisać... dziewczyna ma potencjał. Ciekawa jestem, czy da się jej zrobić złe zdjęcie, bo jak na razie żadnemu z dwóch fotografów się to nie udało.

Pierwszą sesję autorstwa Łukasza Dziewica i Magdy Pankiewicz, stylizowaną przez FashionProfashion, będziecie mogli zobaczyć na wystawie YOUNG FASHION PHOTOGRAPHERS NOW! Już za parę dni na łódzkim Fashionweeku, zapraszam :)



O drugiej sesji autorstwa Maćka Bernasa więcej szczegółów wkrótce :)
Na razie foty (ukradzione stylistce ;)) z backstage'u na zachętę:





|stylizacja: Iwona Łęczycka, włosy: Sandra Kpodonou|

wtorek, 16 października 2012

Makijaż na jesień - brąz i zieleń



Jesień to nie jest to, co Madziki lubią najbardziej :/ Zwłaszcza, kiedy z chmur kapie deszcz, a z nosa katar. Jestem chora od 3 tygodni, a mój nos to jeden wielki strup (co niestety trochę widać na zdjęciach mimo usilnego szpachlowania korektorem -.-).
Ale nie ma co marudzić, jakoś wyglądać trzeba. Oto mój dzisiejszy makijaż w ciepłej tonacji złota, brązu i zieleni. Co by wtopić się w jesienną aurę. Zieleń nie jest łatwym kolorem - ani w modzie, ani w makeupie. Na powiekach może sprawić, że twarz będzie wyglądała na zmęczoną, zwłaszcza jeśli to makijaż telewizyjny - tu radzę zieleni w ogóle nie tykać. Nie polecam Pannom Młodym i prezenterkom telewizyjnym.
Żeby uniknąć efektu zmęczenia przełamałam makijaż kolorem ciepłej czekolady (cień z kolekcji Retro Chic Peggy Sage, który pokazywałam Wam ostatnio w recenzji  http://mary-madeleine.blogspot.com/2012/10/test-kosmetykow-peggy-sage-z-kolekcji.html) i brzoskwiniowego złota. Nie nakładam też nigdy zielonego cienia w wewnętrzny kącik - raczej go rozświetlam neutralnym kolorem. Na policzkach brzoskwiniowy brązer, na ustach ciepły beżowo-różowy połysk. 

Dla kogo ten makijaż? 
Dla brunetek, szatynek i rudzielców o ciepłej cerze (ja mam zimną, dlatego przekłamałam odcień brązerem), dla zielonych i brązowych oczu,  kształt oka obojętny.
W sam raz na popołudnie i wieczór, będzie pasował do ubrań w militarnym stylu, parki, zwierzęcych wzorów (jak u mnie panterka); do pomarańczowych, musztardowych, czerwonych (marchewkowy, ceglasty, makowy) ciuchów i złotych dodatków. 

Kosmetyki, których użyłam:
Cera: BB Cream - Peggy Sage, korektor Wake Me Up - Rimmel, puder sypki - Ben Nye, rozświetlacz na skroniach i policzkach Mirabelle - Peggy Sage, brązer z kolekcji Sawannah Dream - Peggy Sage
Oko: Cień bazowy matowy - Inglot, brązowy cień z najnowszej kolekcji Retro Chic - Peggy Sage, 3 wymieszane zielone cienie - Inglot, eyeliner - Rimmel, czarna kredka arabska w linii wody - Peggy Sage
Usta: konturówka Bois de Rose - Peggy Sage pomieszana z kremem BB.





futerko: pamiątka z targu staroci w Berlinie | kolczyk: TOP SHOP|

PS: Moje piękne rzęsy to zasługa Beaty http://rzesyprzedluzanie.pl/. Gorąco polecam! :)

MM

wtorek, 9 października 2012

Test kosmetyków Peggy Sage z kolekcji Retro Chic

Dzisiaj chcę Wam zaprezentować kilka moich ulubionych pozycji firmy Peggy Sage z nowej kolekcji Retro Chic. Cała seria jest godna polecenia - kosmetyki są dobrej jakości, a opakowania piękne. Coś dla fanek retro i nie tylko :) Przy zakupie kilku produktów dostajemy ozdobne lusterko w prezencie!


W kolekcji znajdziemy: 
* 3 nowe lakiery do paznokci
* 3 nowe cienie
* szarą, metaliczną kredkę
* mozaikę do policzków z pięknym, ozdobnym wzorem serca
* czarny tusz z nową szczoteczką - efekt 3D
* 2 błyszczyki
* 2 bardzo trwałe pomadki
* dekoracyjne lusterko

Z całej serii najbardziej spodobały mi się cienie do powiek: szary matowy i błyszczący czekoladowy. Są bardzo miękkie, praktycznie się nie obsypują (!), trzymają się cały dzień. Cielisty cień bazowy też jest ok, ale na mój gust zbyt świecący - ma satynowy połysk, a ja jestem zwolenniczką matów. Jeżeli jednak lubicie subtelny błysk, to polecam. 


Tak wyglądają cienie nałożone (bez kredki ani innych dodatkowych kosmetyków poza tuszem) według zalecenia Peggy Sage:


Szary cień nakładamy wzdłuż linii rzęs, brązowy w załamaniu powieki. Jest to sprytne rozwiązanie, bo połączenie zimnego i ciepłego cienia będzie pasowało do każdego typu urody.
Cienie wyglądają też dobrze oddzielnie, będę ich używała na dzień do cieniowania powieki pod eyeliner - brązu do czerwonych ust, szarego do różowych.

Kolejny kosmetyk który zwrócił moją uwagę to BB Cream. Uważam, że to jeden z lepszych europejskich BB jakich używałam. Co prawda dalej jest to bardziej krem koloryzujący niż podkład - w przeciwieństwie do swojego azjatyckiego pierwowzoru jest mało kryjący. Dla mnie to jednak zaleta - jest idealny na dzień. Nakładam go bardzo szybko, bez kremu (sam mocno nawilża), nie robi smug, zakrywa rumieńce, wycisza cerę i nadaje jej zdrowy, piaskowo-beżowy odcień. Można położyć kilka warstw, nawet na powieki. Występuje tylko w dwóch odcieniach ale dobrze się dopasowuje do cery i jest dość trwały jak na krem! Trzyma mi się cały dzień (mam cerę mieszaną).





Jak widać na zdjęciach BB poradził sobie z zakryciem rumieńców i zaczerwienień wokół nosa, ale nie zakrył drobnych przebarwień w okolicach ust i brody, ale mi to nie przeszkadza - lubię kiedy widać fakturę skóry w ciągu dnia. Gdyby Wam to jednak przeszkadzało, to można zakryć niedoskonałości punktowo korektorem, nie rezygnując z BB - będziecie się czuły lekko w ciągu dnia! 

Cera: BB Cream Clair - Peggy Sage, puder transparentny - Ben Nye, brązer do policzków Soleil de beaute - Peggy Sage, rozświetlacz Mirabelle - PS
Oko: cień bazowy Chair, cienie Retro Brown i Cherished Grey, kredka orientalna w linii wody, tusz do rzęs Lovely Cils - wszystko Peggy Sage
Usta - pomadka Wild Paradise 208 - Peggy Sage

Poniżej makijaż w chłodniejszej tonacji z użyciem tylko szarego cienia. Na ustach tym razem konturówka Bois de rose Peggy Sage.




Szary cień rewelacyjnie podkreśla brązową tęczówkę. W formie delikatnej mgiełki będzie w sam raz na dzień pod kreskę eyelinerem :)
W razie pytań - piszcie!

Mary Madeleine


sobota, 6 października 2012

Green Vintage Shirt

Dzisiaj w szkole Make Up Star odbyły się warsztaty ze stylizacji na lata 50. Ja miałam przyjemność prowadzić część poświęconą makijażowi. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła pokazać kilka zdjęć z metamorfozy modelek :)
Na tę okazję wybrałam moją ostatnią zdobycz - soczyście zieloną koszulę retro z szerokimi ramionami. Ostatnio bardzo chętnie sięgam po ubrania w tym kolorze - zielony zdecydowanie najlepiej podkreśla czerwoną szminkę. Niestety na zdjęciach koszula wygląda na nieco turkusową - na żywo to odcień świeżej trawy. Koszula jest naprawdę pięknie wykończona, ale materiał się bardzo łatwo gniecie - to duży minus dla zabieganej i niedbałej osoby ;) Na szczęście krój idealnie pasuje do spódnicy z wysokim stanem. Kolczyki to tak naprawdę bardzo stare klipsy, znalezione w szafie babci. Naderwałam sobie dziurkę w uchu i na razie nie mogę nosić prawdziwych kolczyków ;/ Całość sprawia, że czuję się jak prawdziwa pani domu na przedmieściach. Nawet prawie zapomniałam, że nie potrafię gotować, a sprzątania boję się jak ognia :P






| shirt: vintage| skirt: Stradivarius | earrings: vintage |