Niestety ostatnio rzadko tu zaglądam. Praca, praca, praca. Ale jak to mawia mój brat: lepiej narzekać z powodu nadmiaru pracy niż jej braku. Amen, bro.
Niedługo podzielę się z Wami zdjęciami z kilku sesji, a na razie z braku laku wrzucam kilka swoim ilustracji. Mój mózg od czasu do czasu wypluwa z siebie kolorową papkę - resztki niestrawionych myśli. Oto efekty:
I trochę nspiracji na dziś: disco koty LSD *_____*
Halloween już dawno za nami, a ja dopiero teraz mam czas spokojnie usiąść przy kompie i podzielić się z Wami mini relacją z mojego ulubionego dnia w roku.
Jako fanka horrorów, groteskowych ciuchów i sztucznej krwi zawsze czekam na Halloween z utęsknieniem. Już miesiąc wcześniej myślę intensywnie nad przebraniem. I co roku obiecuję sobie, że tym razem naprawdę ten pomysł wcielę w życie. Niestety, jako charakteryzatorka zazwyczaj staję przed trudnym wyborem: wziąć wolne i zająć się sobą, czy umówić klientów i nieźle zarobić? Oczywiście zawsze wybieram pracę. W tym roku nie było inaczej - po całym dniu malowania kilku par oczu i babraniu się w krwistej mazi kompletnie nie miałam już energii na własną charakteryzację :( Oh well, cytując wieszcza: "Halloween to ja mam codziennie przed lustrem". Resztką sił wciągnęłam na siebie sukienkę, a makijaż i włosy powstały w ekspresowym tempie - byłam już spóźniona na imprezę. W ten sposób powstała zmora a la Vampira:
No cóż... można to było bardziej dopracować :/ Zwłaszcza brwi i włosy. Za rok przerobię tę kieckę i przebiorę się za Elvirę :D
Mimo luk w kostiumie bawiłam się fantastycznie na rock'n'rollowej imprezie w klubie 2Koła i koncercie The Real Gone Tones, którzy przybyli do nas aż z cmentarza na południu Teksasu. Mówi się, że głos pięknej cowgirl Marli Marvel obudziłby umarłego. Tak też było:
Sexy white trash! Za krew, siniaki i kompromitujące zdjęcia odpowiedzialna jestem ja ;D