piątek, 14 września 2012

Glitter, glitter, and some more glitter


Błyszczy się, i błyszczy się...

Piątkowy wieczór, pogoda dopisuje, w Pawilonach fajna impreza (co prawda po sąsiedzku z pijanymi, nastoletnimi wannabe-hipsterami, podrywającymi dziewczyny/chłopców na "dziary", ale da się przebrnąć). I co? Oczywiście siedzę w łóżku z gilem do pasa, pijąc piwo do monitora. KLASYK. W dodatku muszę się wyleczyć do jutra, bo rano wstaję do roboty - startuje nowa klasa charakteryzacji. Uczenie z obolałym gardłem i gorączką - najgorzej...
Na pocieszenie zdjęcia z serii "zrób to sam" (nie wiem jak ma mnie to pocieszyć, ale mniejsza..). 
Dawno, dawno temu kupiłam piękną koszulę a la "ciocia idzie do kościoła". Niestety miała też krój i rozmiar  dla dużej, spuchniętej po menopauzie cioci. Z tego powodu koszulina spoczywała na dnie szafy przez lata. Potem się wkurwiłam i obcięłam jej kołnierzyk. THE END.

Z czeluści szafy wyciągnęłam też brokatowe buty na obcasie, które kupiłam kiedyś w H&M za złotych dwadzieścia. Jakoś o nich zapomniałam, a szkoda - okazały się być bardzo wygodne i przyciągają uwagę (najczęściej blond dresiar w modnych, jaskrawożółtych szelestach :)). Gdybym brała narkotyki, to idąc Nowym Światem czułabym się w nich jak Dorotka w Krainie Oz. Ale narkotyki są niezdrowe i drogie, dlatego palę papierosy i piję piwo. Cheers, miłego łikjendu.

A na koniec pioseneczka:


PS: Tak, noszę skarpety do sandałów, jołjołjoł.

3 komentarze: