Błyszczy się, i błyszczy się...
Piątkowy wieczór, pogoda dopisuje, w Pawilonach fajna impreza (co prawda po sąsiedzku z pijanymi, nastoletnimi wannabe-hipsterami, podrywającymi dziewczyny/chłopców na "dziary", ale da się przebrnąć). I co? Oczywiście siedzę w łóżku z gilem do pasa, pijąc piwo do monitora. KLASYK. W dodatku muszę się wyleczyć do jutra, bo rano wstaję do roboty - startuje nowa klasa charakteryzacji. Uczenie z obolałym gardłem i gorączką - najgorzej...
Na pocieszenie zdjęcia z serii "zrób to sam" (nie wiem jak ma mnie to pocieszyć, ale mniejsza..).
Dawno, dawno temu kupiłam piękną koszulę a la "ciocia idzie do kościoła". Niestety miała też krój i rozmiar dla dużej, spuchniętej po menopauzie cioci. Z tego powodu koszulina spoczywała na dnie szafy przez lata. Potem się wkurwiłam i obcięłam jej kołnierzyk. THE END.
Z czeluści szafy wyciągnęłam też brokatowe buty na obcasie, które kupiłam kiedyś w H&M za złotych dwadzieścia. Jakoś o nich zapomniałam, a szkoda - okazały się być bardzo wygodne i przyciągają uwagę (najczęściej blond dresiar w modnych, jaskrawożółtych szelestach :)). Gdybym brała narkotyki, to idąc Nowym Światem czułabym się w nich jak Dorotka w Krainie Oz. Ale narkotyki są niezdrowe i drogie, dlatego palę papierosy i piję piwo. Cheers, miłego łikjendu.
A na koniec pioseneczka:
PS: Tak, noszę skarpety do sandałów, jołjołjoł.
rozbawiłas mnie, cudnie!
OdpowiedzUsuńcudza niedola zawsze bawi :D
UsuńBeautiful pics...love your brown eyes.*_*
OdpowiedzUsuńMaybe follow each other???
My Blog