Kolejny Fashion Week już za nami. Niestety z powodu pracy mogłam się wyrwać do Łodzi tylko na jeden dzień :/ Może i dobrze, bo przez cały weekend pewnie umarłabym z nudów, z drugiej jednak strony ominęła mnie fajna impreza i wernisaż wystawy YOUNG FASHION PHOTOGRAPHERS NOW! Na szczęście zdjęcia wisiały już od czwartku i mogłam je zobaczyć na żywo. Już drugi pojawiły się tam prace Łukasza Dziewica (tym razem w duecie z ilustratorką Magdaleną Pankiewicz) które uświetniały moje makijaże ;)
Chciałabym napisać jakąś ciekawą, bystrą recenzję okraszoną setką profesjonalnych zdjęć a la instagram, ale niestety jeden dzień to za krótko żeby coś zobaczyć, a z lenistwa zrobiłam może 7 fot. Ciężko trzymać aparat, torbę, zakupy i piwo jednocześnie.
Wczesnym popołudniem wytoczyliśmy się z wesołego pociągu na stacji Łódź Widzew. Zapoznaliśmy się dokładnie z łódzką architekturą stojąc w korkach (a podobno to Warszawa ma hmmm... "eklektyczny" charakter :P). Przypudrowaliśmy noski w sympatycznym hostelu Music (według którego cisza nocna jest kwestią dyskusyjną). Głodni i zmarźnięci udaliśmy się w poszukiwaniu szamy. Trafiło na kuchnię indyjską, za którą nie przepadam, bo jest pikantna. Zamówiłam łagodne curry, dostałam najostrzejszą papkę jaką jadłam w życiu. Z poparzoną gębą i pustym brzuchem czekałam na nowe danie. Było łagodne, ufff. Dziewic zjadł mi cały ryż. Czekam na ryż. Zapijam Margaritą truskawkową na spirytusie, która wypala mi resztkę kubków smakowych. Wychodzę wkurzona, kelner chyba płacze w łazience. O napiwku mógł zapomnieć.
Jesteśmy na Piotrkowskiej, świeci słońce i jest całkiem ciepło, więc wpadamy na genialny pomysł: idziemy na FW pieszo. Po 3 km. jesteśmy zmarznięci, zmęczeni, a stopy mnie bolą jak diabli. Buty na obcasie + droga z kostki + dziurawe chodniki = uczucie podobne do chodzenia po rozgrzanych kamieniach. Włos rozwiany, mejkap zrujnowany, ciuch wygnieciony, czyli stylóweczka jest.
Godz. 17:00 - dotarliśmy! Pociąg powrotny mam o 20:30, więc na FW spędzam tak raptem kilka godzin :/ Czyli bardzo krótko. Ledwo wystarczyło na zobaczenie wystawy, małe zakupy w showroomie, kilka piw, papierosów i plotek ze znajomymi. I narka!
Sama impreza bez szału, ale sympatyczna. Ciuchy w showroomie nie powalały, było za to sporo fajnej biżuterii. Mi szczególnie spodobały się dodatki projektu Mai Rackiej (które zresztą wypożyczyła nam też do zdjęć). Przywiozłam sobie na pamiątkę kilka perełek:
Zapraszam do polubienia jej strony: http://www.facebook.com/MajaRacka?fref=ts
Kilka fotek z wystawy:
Autorzy zdjęć: Łukasz Dziewic i Magdalena Pankiewicz (której ptaszek usiadł na głowie :))
A na koniec głupawka na "ściance" :p
Łukasz "badass" :D
Dziuuuubki :*****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz